TĘCZOWI CADYCY i TĘCZOWA ŚWIĄTYNIA


Już dokładnie nie pamiętam jak wpadłem na tęczowych buddów. Zdaje się, że chciałem wyciągnąć z Zoharu pewną myśl, wspomnienie, czy intuicję, która, według mojego mniemania, powinna znajdować się w rozdziale Jitro. Niestety, pod ręką miałem pierwszy tom, a po drugi nie chciało mi się ruszyć. Właśnie gdzieś w Jitro rabini Abba i Eleazar tworzą pierwszą teorię wszystkiego. Zamiast tego, zacząłem kartkować tom pierwszy. Najpierw Poemat o róży rabiego Chizkiji, następnie Poemat o pączkach kwiatowych rabiego Szimeona kończący się eklogą reinkarnacyjną o tęczy.

Szimeon nie owija w bawełnę, mówi do tych, którzy wiedzą i pojmują, mówi wprost:
Nasi Awahan (coś w rodzaju żydowskich buddów, ojców założycieli, starożytnych cadyków) - nie umarli. Ogólnie to nikt nie umiera. Każdy powraca i zaczyna od początku. A umrzesz - zaczniesz znów na nowo, i wszystko się powtórzy znów: apteka, latarń rząd gazowych, lodowej wody pełen rów...[A.A. Błok

Ale z Awahan sprawa ma się inaczej. Oni nie muszą inkarnować, ponieważ już są okej. Tak więc nie umarli, lecz weszli w myśl innego wymiaru (מחשבה ועאלו בעלמא דאתי). Przekonwertowani na pliki zerojedynkowe, ukryli się (אתגניזו תמן) w przyszłości (עלמא דאתי), w jakiejś cyberprzestrzeni. W naszym wymiarze pojawiają się, lub raczej przejawiają, w sposób ukryty (נפקו בגניזו ואטמירו) w niektórych ludziach. Z braku lepszych określeń nazywano tych ludzi prorokami bądź wariatami.

Szimeon zadaje pytanie: 'ejmata itchazun?' - czy kiedyś są widzialni? I sam sobie odpowiada: owszem, w czasie, gdy tęcza jest widziana w naszym wymiarze (בשעתא דאתגלי קשת בעלמא). Tęczowa różnorodność jest fundamentem istnienia tego świata. 


Awahan są jak pączki kwiatów (נצנים). Gdyby przestali pojawiać się, nie moglibyśmy w ogóle egzystować w tym świecie (לא אשתארון בעלמא), a cały świat przestałby istnieć (ועלמא לא אתקים). Co sprawia, że Awahan przenikają (דאתגלין) do naszego wymiaru? Czyni to głos dzieci (קל ינוקי). Jaki głos? To zależy. Radosny głos szczęśliwych dzieci otwiera Niebiosa, a tęczowi cadycy zstępują na ziemię i śmieją się razem z dziećmi. Ale gdy dzieci płaczą, cadycy stają się aniołami sądu.

*

O Kaw ha-Jaszar, dziele Cwi Hirsza Kajdanowera, XVII-wiecznego kabalisty, już gdzieś tutaj pisałem. Nie jest to wesoła lektura. Sto dwa rozdziały Kaw ha-Jaszar są jak sto dwie bramy smutku. Ale dzisiaj nie o tym. W ostatniej bramie, kończące ją wersy układają się w mieniący się feerią barw, portal do innego świata: Aby zakończyć słowami pocieszenia, napiszę nieco o Świątyni, która ma stanąć w Jerozolimie (על כן כדי לסים בדברי נחמה אכתב קצת: בבנין של בית המקדש, שעתיד לעמד בירושלים).
Współczesne wydanie Kaw ha-Jaszar

Opis Świątyni, jaki podaje Kajdanower, jest pełen metafor. Tajemnicę kryją zarówno wymiary tego pałacu - snu, pałacu - obrazu nieba: kwadrat, 18 x 18 km (יהיה שמונה עשרה מילין), jak i materiał, z jakiego będzie on wykonany: zbudowany w całości z pięknych i szlachetnych kamieni (ויהיה בנוי מכל אבנים טובות ויקר). Otaczać go będą trzy ściany (ושלשה חומות יקִיפוהו): jedna ze srebra, jedna ze złota i jedna z kamieni szlachetnych (ואחת של זהב, ואחת של אבנים טובות), które będą świecić wszystkimi kolorami (מאירים בכל מיני צבעונים), a zewnętrzną stronę tych trzech ścian będzie pokrywał płaszcz ognia (וחוץ לשלש חומות יהיה חומות אש סביב).

Zastanawiające, że autor aż dwukrotnie podkreśla, iż ten Tęczowy Pałac będzie miał tylko trzy ściany. Jest on rodzajem jakiejś konstrukcji otwartej. Nigdzie nie wspomina się o drzwiach, bramie, czy jakimś portalu. Jest to Dom, którego nie ma potrzeby przed nikim zamykać. Możliwe też, że będzie to Dom, którego nie będzie przed kim otworzyć.

Ale skoro, wraz z przyjściem Mesjasza (בביאת משיחנו), skorupy nieczystości zostaną usunięte ze świata (הקלפות יבטלו מן העולם) oraz całe ontologiczne zło zostanie wyciągnięte, niejako odessane z rzeczywistości (והיצר הרע יהיה בטל), oznaczać to będzie największy, ostateczny tikun: bo wszystko naprawione (me-tukan) zostanie (כִי הכל יהיה מתקן).

Tak jak przed wiekami Bóg uczynił dla człowieka tunikę ze skóry / כתנות עור / ketonet or (or pisane przez ajin - ע), tak teraz wszyscy ludzie otrzymają ketonet or / כתנות אור / tunikę ze światła (or pisane przez alef - א).

Jerzy Zawieyski, niedługo przed tragiczną śmiercią, rozpisywał się w swoim Dzienniku o arkadyjskich krainach marzeń, wergiliańskim Elizjum, o tajemniczym współistnieniu mitu i historii.

Jerzy Zawieyski

Zawieyski zauważa, że tworzona przez ludzkość fantasmagoria utraconego raju, staje się z czasem coraz bardziej zamkniętym i elitarnym hortus conclusus dla określonej religii, grupy, kasty. Dzieło człowieka tworzącego ogród, wnosi jego własne niepokoje, smutki, nawet rozpacze. Rajski ogród zamienia się w zamkniętą fortecę pełną żmij. Więzienie, którego nie można opuścić - bo dokąd się udać? Forteca, w której nie może się schronić żaden obcy, żaden podlegający wykluczeniu, niegodny, nieczysty. Forteca, z której jedni wygnali heretyków, inni wygnali Boga.

Niebiańska Świątynia Kajdanowera jest pałacem wznoszonym w jakiejś otwartej geometrii. Jest konstrukcją niedomkniętą, gdzie nawet trzy wspomniane ściany są raczej metaforą niż faktem architektonicznym.

W odniesieniu do fantastycznych wizji minionego Złotego Wieku, pisarz mówi: są to krainy, które nie istniały nigdy na ziemi, ale które istnieć mogły.

W odniesieniu do ostatniej wizji, zamykającej Kaw ha-Jaszar, możnaby powiedzieć, trawestując Zawieyskiego, że jest to być może kraina, która nigdy na ziemi nie zaistnieje, jest jednak tak samo niemożliwa, jak konieczna. Albowiem nie o realność tych ogrodów chodzi, lecz o wieczną mowę snów ludzkości•.
_________________
  • Cytaty pochodzą z ostatniego tekstu napisanego przez Jerzego Zawieyskiego, na kilka dni przed śmiercią. Miał to być pierwszy odcinek stałej pozycji, jaką autor zamierzał umieszczać w każdym numerze Więzi. Tekst ukazał się w listopadowo-grudniowym wydaniu pisma w 1969 roku. Zawieyski pisał swój prywatny Dziennik od 1955 do 1969 roku. Zapiski te zostały wydane w latach 90. XX w. Wspomniany tekst jest ostatnim zapisem, a zarazem pierwszym z planowanej serii esejów w Więzi.

    Numer Więzi z 1969 r., w którym ukazała się pierwsza, a zarazem ostatnia część Dziennika Jerzego Zawieyskiego


Komentarze

Popularne posty