CROSSDRESSING cz.3 / PIDŻAMA PARTY


By kwestia crossdressingu nie była tylko tekstylnym appendixem do tematu zasadniczego, czyli płci duszy i gilgulu (inkarnacyjnej zamiany ciał), chciałbym odwołać się do pewnego starego obyczaju opisanego w Talmudzie. Trochę to karnawał, trochę pidżama-party. 


Zanim jednak przejdziemy do płynnokonkretnych wersów Talmudu, musimy powrócić do omawianego wcześniej znaczenia słowa keli.
Twierdziłem, że użyte w Torze określenie keli gewer z wielu przyczyn nie mogło odnosić się po prostu do stroju męskiego, lecz do konkretnej odzieży, lub nawet, ekwipunku wojennego. Dowodziłem wówczas, że keli, owszem, może oznaczać ubranie, niemniej w tym znaczeniu zaczęto używać go bardzo późno, dopiero w okresie misznaickim.


Pod koniec talmudycznego traktatu Taanit znajdujemy takie właśnie użycie tego słowa. Oczywiście, w tym czasie powszechnie już używano keli na określenie odzieży. Pragnę jednak przytoczyć ten konkretny przykład, ponieważ nawiązuje on do pewnej formy crossdessingu i jednocześnie, w swojej warstwie metaforycznej, może odnosić się do reinkarnacji.

Na początku, Raban Szimeon ben Gamliel wypowiada dość tajemniczo brzmiące zdanie: Nie było większych dni radości w Izraelu niż Tu Be-Aw i Jom Kipur. O ile można się zgodzić na 15 dzień miesiąca Aw - żydowskie walentynki, to Jom Kipur wzbudza pewne obiekcje. To największe żydowskie święto, a zarazem post, ma charakter raczej pokutny. Może nie posępny, bo refleksyjny, ale z całą pewnością nie radosny. Jom Kipur co prawda wypada w porze żydowskich winogronowych “dożynek”, trudno sobie jednak wyobrazić by akurat w tym dniu bawiono się i imprezowano. 



Możliwe, że Szimeonowi ben Gamlielowi nie chodziło o sam Jom Kipur, lecz o huczne odtrąbienie i zakończenie święta. Wieczór i dzień następny, czyli rodzaj after party, ma nawet swoją nazwę własną w terminologii halachicznej: isru chag (אסרו חג). Jednak, ściśle rzecz ujmując, termin ten i obyczaj, odnosi się tylko do (szalosz regalim) trzech świąt pielgrzymich, nie zaś do Jom Kipur. Nie zmienia to faktu, że po poście zazwyczaj panuje wesoły i radosny nastrój. Do kwestii Jom Kipur jeszcze powrócę, ponieważ może okazać się pomocną i istotną do interpretacji niezwykłego zwyczaju wspomnianego przez Szimona ben Gamliela. 


Pisze on, że właśnie w te dni, dziewczęta jerozolimskie wychodziły w pożyczonych białych ubraniach (בנות ירושלים יוצאות בכלי לבן שאולין). Z opisu wynika, że zwyczaj miał cechy bachiczne: tańce wśród winnic (חולות בכרמים) oraz zaloty. Choć pożyczanie sobie strojów, czy też wymienianie się ubraniami, rabin Szimeon tłumaczy wprost: by żadna dziewczyna, która nie posiadała fajnych ciuchów, nie czuła się zawstydzona (שֶׁלֹּא לְבַיֵּשׁ אֶת מִי שֶׁאֵין לוֹ), to już samo przebieranie się (ileż musiało przy tym być śmiechu i wygłupów!), ma w sobie coś karnawałowego. 

Jaakow ibn Chabib, Ejin Jaakow
Jakub ibn Chabib, w swoim agadycznym kompendium Ejin Jaakow, podaje ciekawy szczegół dotyczący pożyczania sobie ubrań. Otóż ten second hand miał charakter międzyklasowy. Chabib pisze: córka króla pożyczała od córki najwyższego kapłana (בת מלך שואלת מבת כהן גדול). Dalej kierunek był zstępujący, to znaczy, dziewczyna stojącą wyżej w hierarchii społecznej, pożyczała od dziewczyny gorzej sytuowanej. W konsekwencji czego, każda z nich przychodziła na imprezę w kreacji mniej wyszukanej niż zazwyczaj. Jeśli sprawa tak się miała, to rodzi to kilka interesujących pytań, na które nie zamierzam dawać odpowiedzi, ani nawet przytaczać tutaj szeregu wątpliwości. Powiem tylko tyle, że ja osobiście, chciałbym się dowiedzieć, kto pożyczał sukienkę najbiedniejszej dziewczynie w Izraelu… Nie zamierzam jednak drążyć tematu, bowiem intuicyjnie przeczuwam, że osoba najbiedniejszej dziewczyny w czasie Lejl Ulin / ליל אולין / Nocy Pożyczania, stanowi jakąś głęboką tajemnicę, świętość, tabu. Jest w tym coś budzącego niepokój i strach. Kto pożycza najbiedniejszej? Biedniejsza od najbiedniejszej? Być może to ona jest odpowiedzią, choć nie wiem, czy chciałbym ją usłyszeć. Ostatecznie godzi się podejrzewać, że na końcu każdego reductio ab infinitum czyha jakiś Bóg.

A może tutaj właśnie krąg się zamyka i najbiedniejsza pożycza od najbogatszej? Bo komuż miałaby pożyczyć swoją suknię królewna? A może to jedna i ta sama osoba? Może tą najbiedniejszą w Izraelu jest najbogatsza? A my, od kogo dostajemy naszą cielesną odzież, jeśli nie od Królewny-Szechiny? I tutaj dochodzimy do metafory gilgulu. 

Gdy najbiedniejsza szuka biedniejszej od siebie - by dostać; gdy najbogatsza szuka bogatszej od siebie - by wziąć, wtedy światy łączą się. ...przeciska się ten świat na tamten świat i domyślamy się do końca, że ten, którego szukaliśmy na górze, czeka na dole. [Tadeusz Różewicz, Przesypywanie]

Problem zasygnalizowany w traktacie Taanit ociera się o wielkości graniczne. Łatwo powiedzieć: biedniejsza od najbiedniejszej. Z podobną łatwością możemy powiedzieć: mniejsze od najmniejszego lub, za Anzelmem: aliquid quo maius nihil cogitari potest - pomyśleć większe od największego. Łatwo wypowiadamy zdania wewnętrznie sprzeczne. Trudniej wyobrazić sobie oksymoron, szczególnie oksymoron pełzający, rodzący kolejne oksymorony, oksymoron nieciągły, posiadający dyskretną strukturę matematyczną. Myślowo możemy dzielić czas w nieskończoność, fizycy uważają jednak, iż najmniejszą, niepodzielną (w naszym świecie) jednostką jest czas Planca: 10⁻⁴³ sekundy. Oznacza to, że nie są możliwe dwa zdarzenia oddzielone przez czas mniejszy niż ten ułamek chwili. Jakiż czas może istnieć poniżej tego najmniejszego interwału? Nieskończoność?

Przekonanie, że dwa zdarzenia, następujące po sobie z nieskończoną prędkością, są/stają się jednym zdarzeniem, zasugerował w XV w. kardynał Mikołaj z Kuzy w swoim Trialogus de possest. Kuzańczyk wnioskuje, iż maksymalny ruch musiałby być zarazem minimalnym ruchem i jednocześnie brakiem ruchu (maximus ergo motus esset simul et minimus et nullus). To zaś prowadzi go do stwierdzenia, że wieczność powinna być jednocześnie cała w każdej chwili (aeternitatem simul totam esse in quolibet puncto temporis).

Chciałbym w tym miejscu powrócić do opisanej w Zoharze dość tajemniczej i wieloznacznej przygody dwóch rabinów. 



Rabin Eleazar i rabin Aba spotykają chłopca popędzającego osły. Chłopiec tak naprawdę nie jest chłopcem tylko dziewczyną. Z tekstu nie wynika, by rabini byli tym jakoś szczególnie zaskoczeni. Gdy w Odysei, Mentor okazuje się być boginią Ateną, Telemach również przyjmuje to jako coś naturalnego. Najwidoczniej w czasach dawniejszych, ludzie mniej się dziwili takim anomaliom, ponieważ takie anomalie stanowiły raczej normę niż margines zdarzeń. 

Poganiaczka osłów dziwnie się wysławia, jakby była osobą wykształconą. Ale przecie nie ma jeszcze uniwersytetów dla dziewczyn. Możliwe więc, że miała guwernera i uczyła się w domu. A zatem, to księżniczka. Rabini są zaniepokojeni. Właściwie każdy chciałby spotkać księżniczkę, ale sytuacja niepokojąco odbiega od wzorca spotkań na polnych ścieżkach. Czy takie nawiedzenia mają w ogóle jakiś określony wzorzec?
Pytają dziewczynę jak ma na imię, gdzie mieszka. 
Ona odpowiada: Mieszkam w wieży, która unosi się w powietrzu (מגדל חד דפרח באוירא)•. 

  • Aramejskie purach / פורח / unosić się, niezwykle silnie i magicznie działa na wyobraźnię. Kojarzy się z hebrajskim perach / פרח / kwiat. W istocie, trzyliterowy rdzeń p-r-ch jest obecny w wielu językach semickich. Arabskie faraha oznacza wypuszczać młode pędy, rozwijać się; akadyjskie parahu to fermentować; w hebrajskim perach, to zakwitnąć, wypuścić, wystrzelić, natomiast Erman i Grapow w swoim pomnikowym leksykonie języka egipskiego dodają i takie znaczenie: upaść, runąć, wtargnąć między kwiaty (prh). Pachnące, efemeryczne słowo , niezwykle intensywnie oddziałujące na wyobraźnię i zmysły zarówno ludzi, jak i bogów. Jakiś leśmianowski Bóg-Oblubieniec wdziera się do sadu, przedziera przez kwitnące lilie, z egipskich pól wprost do ogrodów króla Salomona, i dalej, w gromadę swych prasłowiańskich półbożków, półdiabląt, by powalony zieloną drzemotą, polec na wznak w macierzankach.
Historia dziwnej wieży zaczyna się w Talmudzie w traktacie Chagiga 15b, gdy raw Jehuda wypowiada niejasne zdanie: Gdzież podział się ten, który spisywał wieże? [Is.XXXIII;18] Oto skodyfikowano już trzysta praw dotyczących wieży unoszącej się w powietrzu (איה סופר את המגדלים שהיו שונין ג' מאות הלכות במגדל הפורח באויר)•.
  • Tekst z Chagiga zda się wskazywać na inny tekst - tajemniczy passus z Księgi Izajasza. Nie objaśnia go jednak, lecz mroczy jeszcze bardziej odsyłając w zupełną ciemność i ciszę.
 Później, motyw sekretu wysokiej wieży zawieszonej w powietrzu (סוד המגדל העליון הפורח באויר), powraca u wielu pisarzy mistycznych. Mosze z Loenu w swoim Sefer Szekel ha-Kodesz• pisze o niej jako najmniejszym pra-punkcie powstałym w pustce (נקודה אחת נעלמה). Punkcie, z którego rozwinęła się cała rzeczywistość i który jest zarazem punktem zbiegu całej geometrii wszechświata•.
  • Trzy wieki później, podobnie jak Mosze z Leonu, żyjąca i pracująca w Valladolid i Avila, marrańska mistyczka Teresa Sánchez de Cepeda, napisze dzieło pod tytułem Twierdza Wewnętrzna - Castillo Interior. Teresa prowadzi czytelników przez kolejne moradas: siedziby, aż do najwyższej, wewnętrznej. Mosze z Leonu, kolejne stopnie poznania mistycznego nazywa szearim / שערים / bramy.
  • Zasada ciągłości ogrodów i symetrycznych geometrii światów często przewija się w literaturze mistycznej. W słynnej Modlitwie Eliasza (Patach Elijahu) w Tikunej Zohar 17a, czytamy, że cały kształt Doczesności jest niejako zakodowaną mapą Zaświatów, a wszystko to po to, byśmy mogli, przez analogię i model, pojąć rzeczywistość wyższą. Albowiem to, co powyżej może być poznane przez to, co jest w dole (לאשתמודעא בהון עלאין ואיך יתנהגון בהון עלאין ותתאין. ואיך אשתמודען מעלאי ותתאי).
Jest owa wieża podstawą i tajemnicą całej rzeczywistości (סוד המציאות). To wieża pieniąca się i kwitnąca dźwiękami, aromatami, zapachami Tory, Wieża Inspiracji. Bowiem wszelkie poruszenia są pełne głosów Tory. Jest jak Torre dei Fiori, Wieża Kwiatów zawieszona w powietrzu, jak wiszące ogrody medyjskiej księżniczki Amytis. Ale to de-farach be-awira, zawieszenie, kwitnienie w powietrzu, ma nie tylko boskie konotacje. Łączy się (zresztą bardzo urokliwie) również z Lewą Stroną sił demonicznych. W Alfa Beta Acheret de-Ben Sira [34] znajdujemy opis powstania potężnego demona - Lilit. Opis momentu przebudzenia demona w Lilit jest niezwykle ujmujący. W tym anonimowym dziele średniowiecznej mistyki czytamy, że niebawem po konflikcie z Adamem, Lilit wypowiedziała Niepojęte Imię Boga (לילית אמרה שם המפורש) i rozkwitła jak skrzydlaty kwiat odleciawszy w przestrzeń kosmiczną (ופרחה באויר העולם), lub też: zawisła w przestrzeni wszechświata, albo jeszcze prościej, choć równie magicznie: rozpłynęła się w powietrzu.


Wróćmy jednak do księżniczki i rabinów, których pozostawiliśmy na środku gościńca. Z dalszego toku rozmowy wynika, że jedynymi mieszkańcami tej samotnej wieży kwitnącej w powietrzu są - Bóg i Księżniczka.
Kim jest dziewczyna? Czym jest wieża? Czy dziewczyna to Bat Jechida - jedyna, ukochana córka Boga?
Gdy rabini pytają o imię jej ojca, ta odpowiada: amaj? co po aramejsku znaczy: a po co? I kontynuuje: Nie jest zwyczajem Tory chwalić się....
Córka Księgi, czy też sama Księga?
Sprawa komplikuje się. Dla Eleazara i Aby sytuacja jest niejasna. Choć słowa dziewczyny wydają się smakować jak manna i jak miód (מתיקין כמנא ודובשׁא), to jednak rabini zupełnie nie pojmują ich znaczenia.
Czy wieża to Tora? Czy dziewczyna jest Szechiną (żeńską manifestacją Boga)? Czy wszystkie odpowiedzi na tak są poprawne? Zatem, kim jest Bóg? Jej mężem?

Odpowiedzi może być wiele. Tekst wygląda jak początek legendy i aż prosi się o kontynuację. Niech więc czytelnik potraktuje ten zoharyczny tekst jako zaproszenie do interpretacji.

A oto moja własna, krótka konkluzja: Bóg stworzył świat ze względu na Torę (באורייתא ברא עלמא), lub tłumacząc dosłownie: stworzył świat w Torze. Siódmego dnia stworzył dla swojej ukochanej Królewny Szabat pałac i zamieszkał z nią w Wieży Unoszącej się w Przestrzeni. I żyliby długo i szczęśliwie, gdyby nie głupi ludzie. Królewna, znów połączyć obydwa porządki, musiała zstąpić w zdegradowaną materią między stado osłów... i spotkać rabinów Eleazara i Abę.

Przygoda Aby i Eleazara jest na tyle dziwna, a słowa poganiaczki osłów• na tyle tajemnicze, iż można podejrzewać, że sekretem tego zdarzenia miało być samo zdarzenie. W końcu, nagrodą za zadanie pytania, nie jest odpowiedź, lecz możliwość zadania kolejnych pytań. 


  • Talmudyczni rabini byli przekonani, że kolejne pokolenia są coraz odleglejsze od Synaju, egzystują na coraz niższym poziomie spirytualnym, a wraz z rozwojem cywilizacyjnym, ludzkość popada w coraz głębszą degenerację duchową. W traktacie Szabat 112b Rawa bar Zimuna powiada: Gdyby pierwsi mędrcy byli jak aniołowie, to bylibyśmy jak ludzie; gdyby byli jak ludzie, to bylibyśmy jak osły. (אם ראשונים בני מלאכים אנו בני אנשים ואם ראשונים בני אנשים אנו כחמורים) I z całą pewnością nie jak osły rabina Chaniny ben Dosy i rabina Pinchasa ben Jaira, bo to były bardzo inteligentne osły - konkluduje Rawa bar Zimuna.
Ten fragment Zoharu doczekał się wielu interpretacji. Jedna z częściej pojawiających się sugestii to ta, że rabini spotkali na swojej drodze Mesjasza. Oczywiście taka możliwość rodzi kolejne pytanie: czy Mesjasz będzie/jest kobietą? Jeśli jednak sens polega nie na znalezieniu odpowiedzi, lecz na szukaniu możliwych pytań, to roztropniej będzie pozostawić czytelniczki w miejscu gdzie i ja stoję: w Ogrodzie Rozwidlających się Ścieżek żydowskiej hermeneutyki tekstów magicznych. 


W kontekście omawianego fragmentu z Taanit, należałoby też zastanowić się, czy rabinom Eleazarowi i Abie, udało się spotkać właśnie tę najbiedniejszą (poganiaczkę osłów) dziewczynę w Izraelu? I najbogatszą? I kimże się okazała? Bogiem? Szechiną? 


Czuję, że na tej elegancko brzmiącej, choć niewiele mówiącej sugestii, powinienem zakończyć. Niestety, gdy po głowie tłuką się jakieś dzikie i naiwne etymologie, bardzo trudno jest się zatrzymać.

Zapewne ciągnięcie na siłę etymologii keli / כְּלִי / ubranie do kele / כֶּלֶה / więzienie jest znacznym nadużyciem, niemniej warto wspomnieć, że w II Ks. Królewskiej i u Jeremiasza pojawia się w konstrukcji bigdej chileo / בגדי כלאו / odzież więzienna. Metafora ubrania jako więzienia ciała i ciała jako więzienia duszy zapewne kokieteryjnie mrugała również do Mistrzów z Safed. 

Cała ta zabawa z pożyczaniem sobie ubrań, mimo że wesoła - tak, na pewno musiała być zabawna i radosna - napawa jakimś niepokojem. Śpiew, wino, ogniska, winnice, a poza kręgiem światła w mrocznej plątaninie winorośli czai się coś niepokojącego: ukryty sens. 


Mój niepokój budzi połączenie, czy też skontrastowanie tych bachanaliów ze świętem Jom Kipur - Dniem Sądu. Nie mogę oprzeć się skojarzeniu z wesołym ludem tańczącym karmaniolę w cieniu gilotyny. 

Doczesność - taniec w wypożyczonych kostiumach. 
Taniec w cieniu Sądu.

Istnieje też inna możliwa interpretacja, nieco bardziej optymistyczna. Rodzi się refleksja, że to właśnie Jom Kipur odkrywa prawdziwy sens tikunu. Korekta nie ma dotyczyć naprawy ludzkich ubrań, tego, co zewnętrzne. Tikun Olam to nie repasacja podartych pończoch Doczesności. Nie jest również naprawą tego świata, lecz ostatecznym porzuceniem ciuchów, ciał i uwolnieniem od wszelkiego malbusz - ubrania. Zarówno tego krępującego ciało, jak i tego, które więzi duszę. To porzucenie kokonu Doczesności i narodziny motyla.

Ale możliwe też, że opis nie dotyczy jakiejś zamierzchłej praktyki odnoszącej się do Jom Kipur, lecz jest to wizja profetyczna, ukazująca sytuację, która ma się zdarzyć po ustaniu czasu. Dusze, które poznają prawdę o samych sobie, gdy koło historii z hukiem się zamknie - oddadzą się radosnemu tańcowi. Taniec, radość, zamiana ubrań, przebieranie się to karnawał. Karnawał to Purim. Jom Kipurim / יוֹם כִּפֻּרִים / Dzień Sądu staje się Jom Ke-Purim / יוֹם כְּפֻּרִים / Dniem tak-jak-Purim, dniem radości. Ta wymiana strojów, staje się wspomnieniem wszystkich swoich ubrań i kreacji Doczesności, wszystkich indywidualnych gilgulów, inkarnacji i awatarów.



*
*   *

Temat crossdressingu zacząłem od pytania. Nie był to z mojej strony chwyt retoryczny, lecz prawdziwe, w realnym czasie zadane pytanie. Dla symetrii, zakończę również pytaniem. Tym razem hipotetycznym, na wszelki wypadek, gdyby komuś przyszło do głowy szukać odpowiedzi: Skoro tyle opinii, tyle tych kamyczków w bożym ogródku, to po co Bóg w ogóle czegoś zakazał? 

Przepraszam, że odpowiadam pytaniem na pytanie: Jaki Bóg? (Mnie osobiście bogowie-zakazywacze strasznie irytują.) Nie Bóg a tekst. Mamy tekst. Badaliśmy recepcje tego tekstu w pismach kilku pokoleń komentatorów. Być może, przy apriorycznym założeniu, że Bóg jest, byłoby ciekawym dowiedzieć się, dlaczego zakazał tego lub owego. Niemniej, wobec apofatycznej niemożności empirycznego zbadania Jego stanowiska w tej sprawie, skupmy się na ciekawych egzegezach. Sądzę, że jeśli nawet ten tekst ofiarował nam jakiś Bóg, to nie po to, byśmy marnowali czas na dociekania w stylu: co autor miał na myśli? Możemy natomiast zabawić się w detektywów i spróbować wyśledzić wszystkie wątki tej afery i zbadać, co też nasi przodkowie wyprawiali z tą tekstualną materią. Tak tworzy się biografię tekstu. Antologię jego recepcji i kolejnych wcieleń. 

Komentarze

Popularne posty