ROBAK PANA BOGA I RYCYNUS JONASZA

Manifestacje Boga w kulturze, w zależności od miejsca i czasu, nieco różnią się od siebie. Bóstwo, wrażliwe na upodobania swojej klienteli, przybiera zawsze postać zgodną z zapotrzebowaniami rynku. Bardziej znane formy morfologiczne Bogów to: wysportowany młodzieniec bez zarostu (Apollo), starszy pan z siwą brodą (Zeus, Bóg Ojciec), długowłosy młodzieniec z bródką (Zaratusztra, Jezus), studolarówka (Mammon). Natomiast wąsacz z długimi nitkowatymi antennae, to zapewne bóg-robak. Egipcjanie posiadali niejaką wiedzę i spore doświadczenie z tą formą manifestacji. Wiedzeni objawieniem lub intuicją, zaczęli oddawać cześć Bogu pod postacią robala. Zaskakujące, że ten bóg-skarabeusz wykazuje duże podobieństwo do swojego sąsiada - żydowskiego Boga. Nosi imię Chepri, co oznacza stający się lub ten, który się staje. W identyczny sposób Bóg przedstawił się również Mojżeszowi: ehje aszer ehjeאֶהְיֶה אֲשֶׁר אֶהְיֶה / staję się, który się staję. Ksenofobiczne monolatrie zwykły nazywać bogów pokroju Chepri bałwanami. Jednak te wulgarne przepychanki, z poziomu ograniczonej ciżby wyznawców, nie docierają do pełnej niezmąconego spokoju siedziby bogów. Ale, zerknijmy w jaką to grę zagrał Bóg swoim  robakiem z Jonaszem:
Gdy Jonasz usnął na pustyni pod wielkim krzakiem wilczomlecza kleszczowiny, Bóg namówił robaka, by podgryzł korzenie. Krzak zmarniał, a poranne słońce prażyło głowę Jonasza tak, że życzył sobie rychłego zgonu, mówiąc: Lepiej mi umrzeć niż żyć. Wtedy rzekł Bóg do Jonasza: Na serio gniewasz się na mnie z powodu tej kleszczowiny? A ten odpowiedział: Gniewam się zupełnie na poważnie, i to na śmierć!
Bóg namówił robaka... - w oryginale mamy słowo wajeman (וַיְמַן). Bibliści radzą sobie z nim w najrozmaitszy sposób: Bóg położył, wyznaczył, zesłał, nagotował robaczka. Słowo pochodzi od hebrajsko-aramejskiego mane / מנה/מנא / liczyć, policzyć, rozdzielić, zaplanować, nakazać, ustalić. Od tego samego rdzenia pochodzi również mina - jednostka wagi dla metali szlachetnych. Wszystko wskazuje na działanie przemyślane i zaplanowane: namówienie się z robalem w celu zmanipulowania Jonasza. Wajeman pojawia się w Tanachu tylko pięć razy, z czego aż cztery, właśnie w Księdze Jonasza, w kontekście zabiegów Boga zmierzających do wplątania proroka w niniwską awanturę:

1. Wyznaczył (וימן) wielką rybę
2. Wzbudził (וימן) krzew kleszczowiny
3.  Bóg podłożył (וימן) robaka
4. Zesłał (וימן) suchy wiatr wschodni a słońce prażyło głowę Jonasza

Bóg działał metodycznie. Jak pająk otaczał Jonasza siecią niezwykłych zdarzeń, pchających go ku nieuchronnemu przeznaczeniu. Mane to również jedno z trzech słów, jakie pojawiły się na ścianie pałacu Baltazara. Wróżba, przepowiednia i fatum.

Numer z robakiem był tylko pretekstem do chytrej intrygi mającej na celu skłonić Jonasza do karkołomnej misji politycznej. Ostatecznie prorok, pełen wyrzutów sumienia, że bardziej wzruszył go ogołocony krzak niż los cierpiących ludzi, ruszył w kierunku babilońskiego sin city. Gdy zmanipulowany Jonasz odszedł, Bóg uśmiechnął się: Nie było żadnego robaka. To ja zjadłem kleszczowinę. To ja jestem robakiem.
Inni zaś powiadają, że gdy robak zjadł ostatni kęs, otarł mordkę nogogłaszczką i powiedział: Nie było tu żadnego innego boga. To ja jestem Bogiem Jonasza i to ja zjadłem kleszczowinę.


Ta dziwna opowieść doczekała się wielu zaskakujących midraszy i komentarzy. Osobiście jestem głęboko przekonany, że kluczową kwestią jest tutaj tożsamość krzaka i robaka.  Tożsamość krzaka, pod którym legł Jonasz, jest znana. Był nim kikajon / קִיקָיוֹן / rycynus, zwany też kleszczowiną lub rącznikiem pospolitym. Liście kształtem przypominają nieco marihuanę. Właśnie ze względu na ten charakterystyczny kształt liścia, roślinę nazywano Palma Christi - Dłoń Chrystusowa. Pomijając już fakt, że Bóg specjalnie wzbudził (wajemen) właśnie krzew rycynowy, z którego wyrabia się popularny środek na przeczyszczenie, to roślina ta jest piekielnie trująca. Jedno jej ziarenko byłoby w stanie położyć trupem Jonasza. Rodzi się pytanie, kim był robal posłany przez Boga? 
Nie miałem pojęcia, jaki robak jest w stanie zeżreć kleszczowinę i przeżyć. Szczególnie, że jest ona używana jako repelent, czyli odstraszacz wszelkich owadów. Moja ciekawość względem gatunku robala zjadającego kleszczowinę była spowodowana plotką, iż to sam Bóg był owym szkodnikiem. A zatem, jeśli znajdę robaka żywiącego się tym trującym wilczomleczem - będę mógł określić gatunkowo naturę Boga, przynajmniej w jego robaczej manifestacji. Odpowiedź znalazłem w wydanym w 1872 roku, nakładem Towarzystwa Pszczelno-Jedwabniczego i Sadowniczego dla Galicji Zachodniej w Krakowie, poradniku: Jedwabnictwo, czyli nauka o wychowie jedwabników morwowych ze stanowiska nowszych badań naukowych. Autor dr Antoni Kozubowski pisze:

...gatunek jedwabnika z Indyj wschodnich, (Bombyx Arryndia) żywiący się liściami rośliny zwanej kleszczowiną lub rącznikiem (Ricinus). Roślina ta w ogrodach naszych dla ozdoby z ziarn posianych wyprowadzona jest roczną, gdy przeciwnie w krajach południowych jest krzewem trwałym. Jedwabnik żywiący się liściami tej rośliny, najwięcej zbliża się podobieństwem swojem do jedwabnika bałwianowego, i podobnież dziurawy oprzęd snuje... 

Dzisiaj bardziej znany jako Jedwabnik Eri lub Samia Cynthia Ricini. 


Warto zwrócić uwagę, że w całą aferę są zaangażowane cztery żywioły: 

          1. Woda - wyznaczył wielką rybę
          2. Ziemia - wyznaczył krzak kleszczowiny
          3. Powietrze - zesłał suchy wiatr wschodni
          4. Ogień - i słońce prażyło głowę Jonasza tak, że omdlewał i życzył sobie śmierci

Robak wydaje się jakimś piątym elementem, fatum. Jeśli robal nawet nie jest samym Bogiem, to z całą pewnością jest aniołem: posłańcem wykonującym określoną misję. Samo słowo wajeman, pojawiające się czterokrotnie w tekście, możemy znaleźć poza księgą Jonasza tylko u Daniela w formie mane - w kontekście wspomnianego tajemniczego napisu na ścianie pałacowej sali w czasie uczty Baltazara: mene, mene tekel, ufarsin / מְנֵא מְנֵא תְּקֵל וּפַרְסִין / policzył (dni), obliczył wagę, (oddał) Persom. 

Misja narzucona przez Boga Jonaszowi, wydaje się najmniej żydowską misją prorocką w Tanachu. Jej celem było "nawrócenie" mieszkańców Niniwy. Gdy mówimy o nawróceniu, mamy najczęściej na myśli jakąś działalność religijną o charakterze misyjnym. To nastręcza pewne problemy interpretacyjne. Judaizm nie jest religią misyjną w takim rozumieniu, jak islam czy chrześcijaństwo. Nawracać na judaizm, owszem, można, a nawet należy - Żyda, który odszedł od przestrzegania micwot (przykazań). Nie jest to jednak konieczne, a wręcz odradzane w przypadku nie-Żyda. Judaizm nie rości sobie prawa do bycia jedyną drogą do zbawienia. Problem jednak w tym, że Niniwijczycy nie byli Żydami. Na czym więc miało polegać ich "nawrócenie"? O ile Żyd nie jest zobligowany do nawracania innych na judaizm, o tyle jest obowiązkiem zawrócenie drugiego człowieka ze złej, w sensie moralnym, drogi, jaką obrał. Bóg nie jest Hiszpanem, jak sądził Gaspar de Guzmán, nie jest też Żydem. Judaizm nie jest kluczem do powszechnego zbawienia, lecz tylko jednym z narzędzi tworzących Tikun Klali Olam / תיקון הכללי עולם / Powszechną Korektę Świata
Wydaje się, że właśnie poprzez swój "nieżydowski" charakter, misja Jonasza najbliżej dotyka sedna judaizmu. Przekracza ona partykularny system znaków i podąża w kierunku, na który te znaki wskazują: ku współczuciu. Współczuciu całemu stworzeniu. W oczach człowieka widać zwierzęcy strach. W oczach zwierzęcia widać ludzkie przerażenie. Dlatego Bóg, w dość niespotykany sposób, "tłumaczy się" przed Jonaszem:


Czyż miałbym się nie martwić z powodu Niniwy, wielkiego miasta, w którym mieszka ponad sto dwadzieścia tysięcy ludzi, którzy nie odróżniają prawej strony od lewej, a ponadto mnóstwo zwierząt?

Bóg martwi się nie tylko o idiotów. Martwi się również o los niewinnych zwierząt w rękach idiotów. Żyd i Asyryjczyk, zwierzę i roślina, kamień i woda, wszystko pochodzi z jednego Źródła. Cierpienie każdego bytu przygodnego, każdej poszczególnej manifestacji Jedności, odbija się tysięcznym echem w całej Doczesności i zwielokrotnia cierpienie wszystkich bytów. Łącznie z Bytem najwyższym. 

Opowieść zawiera pewien paradoks. Gdy Jonasz w końcu idzie do Niniwy, by głosić zagładę jej mieszkańcom, ci nawracają się, a Bóg odstępuje od ukarania miasta. To wywołuje oburzenie Jonasza. Narażał własne życie, by przekazać Niniwijczykom wyrok najwyższego boskiego trybunału, a Bóg, ot tak sobie, wybacza. 

Sens odpowiedzi, jakiej Bóg udziela Jonaszowi, jest następujący: współczucie jest stokroć ważniejsze niż prawo i sprawiedliwość, a przebaczenie oraz miłość, niż satysfakcja płynąca z zemsty. To nie prawo i sprawiedliwość, lecz miłosierdzie oraz łaska są cechami / מידות / midot Boga. Tanach w dwunastu miejscach, między innymi w księdze Jonasza, wspomina tę zasadę i boską cechę.
Według Koranu, tę samą zasadę miłosierdzia i współczucia stosuje Bóg wobec Jonasza, gdy ten ucieka przed nim i płynie statkiem do Tarszisz. W surze As Saffat czytamy, że gdyby nie interpolacja przyszłego żalu i współczucia Jonasza na czasowo uprzedni incydent z wielką rybą, to Jonasz, z całą pewnością, pozostałby w jej brzuchu aż do Dnia Zmartwychwstania. 


Michal Sagan-Kohen Jonasz (1983)

Paradoks polega na tym, że Bóg, po nawróceniu Niniwy, musi jeszcze nawrócić swojego proroka. Przeznaczeniem Jonasza nie jest bycie prorokiem zagłady, lecz zwyczajnym, dobrym, przebaczającym człowiekiem.
Ten wątek rozwinęła również tradycja muzułmańska. W zbiorze hadisów Sahih al-Buchari, prorok Mahomet mówi: Nikt nie powinien mówić, że jest lepszy od Jonasza. Mówiąc innymi słowy, Jonasz, i jego historia, są metaforą ludzkiego życia oraz wyzwań i decyzji, przed jakimi staje każdy człowiek.

Ciekawym epizodem hagadycznym jest podróż Jonasza do Tarszisz. Jonasz faktycznie spóźnił się na statek. Gdy zbliżał się do Jafo, zdawał sobie sprawę, że jest spóźniony o dwa dni. Lecz gdy stanął w samym porcie - Bóg cofnął wszystkie zegary świata o dwie doby. Dlatego Jonasz mógł powiedzieć: Poszedłem na zachód do Jafo i przybyłem tam przedwczoraj. 

Tradycja rabiniczna przekazuje jeszcze jeden, dość interesujący szczegół dotyczący Jonasza. Prorok był długowieczny. Starożytne dzieło, Wielka Księga Chronologii (Seder Olam Raba), podaje, że Jonasz w momencie śmierci miał 120 lat. Sukces. Ale jest to sukces możliwy - zarówno z punktu widzenia biologii, jak i możliwy do zaakceptowania przez człowieka nabożnego, bowiem jest to liczba lat, jaką sam Bóg ustalił jako maksymalny wiek życia ludzkiego. Zastanawiające jest to, że XV-wieczny astronom Abraham Zacuto, w swoim dziele Sefer Juchasin, przekracza magiczną liczbę stu dwudziestu lat, twierdząc, że prorok żył lat 130. Natomiast w Kohelet Raba, hagadycznym komentarzu z IX wieku, znajdujemy aluzję, że Jonasz nigdy nie umarł (הוא לא נקבר). Czy został po prostu zabrany, tak jak przyjaciel Pana Boga, Chenoch? Czy może żyje wciąż wśród ludzi i mieszka gdzieś po sąsiedzku? Pozostawiając na boku fantastykę religijną, pozostaje jednak pytanie: dlaczego tradycja wyposażyła proroka w tak nadludzkie moce?

Zarówno nasze własne sugestie, jak i wysiłki pokoleń interpretatorów, znacznie więcej mówią o samych komentujących, niż o jakiejś obiektywnej prawdzie tekstu. Niektórzy badacze, zwracają uwagę na parodystyczny i satyryczny charakter księgi Jonasza. Biorąc pod uwagę czas i środowisko powstania księgi, warto zastanowić się, co autor chciał sparodiować i wyśmiać oraz co, lub kto, jest tutaj obiektem kpiny i krytyki. 

Do "zobaczenia" /poczytania/ w środę!
j.








Komentarze

Popularne posty