PROKREACJA (pytania)
O Racheli i Lei mówi się, że są budowniczkami narodu żydowskiego, albowiem postawiły trzynaście kamieni węgielnych. Trzynaście, a nie dwanaście, nie należy zapominać o córce Dinie. Tylko dwanaście z trzynastu zostało nazwanych rodami / שבטי / sziwtej, ponieważ, w zgodzie ze zwyczajem epoki, dziedziczono przynależność do rodu w linii męskiej. Ale nie wolno zapominać o rodzie Diny, duchowym dziedzictwie rozwijającym się jak rzeka podziemna, drążąca patriarchalną skałę przez pokolenia. Ten duchowy gilgul jest znacznie potężniejszy niż nasienna progenitura dwunastu synów. Jest to Trzynaste Plemię - Córki Domu Izraela.
Należy też wspomnieć o dwóch pomocnicach tego projektu. Bilha i Zilpa ostatecznie stały się również żonami Jakuba•, a zatem, niejako, współmałżonkami dla Racheli i Lei.
Dla nurtu mistycznego, sprawa nie wygląda już tak prosto. Mistyk zapyta: dlaczego? W odróżnieniu od dewota, nie bierze za pewnik tego, co dane i "uświęcone", i unieruchomione bezmyślnością dogmatycznego myślenia oraz przyzwyczajeniem. Dlaczego Bóg kazał człowiekowi rozmnażać się? Nie ma nic bardziej banalnego niż rozmnażanie. Wszystko się rozmnaża. Zwierzęta, owady, rośliny, bakterie. Nawet wirusy dążą do tego samego, co człowiek. Pragną się replikować (rozmnażać), a dbając o lepsze warunki rozwoju dla swojego potomstwa - mutują (edukacja, ewolucja). Lub też, wręcz odwrotnie - to ludzie zachowują się jak wirusy. Rozmnażanie jest czymś naturalnym i powszechnym. Tak działa ten świat. Oczywiście człowiek, na swoim poziomie skomplikowania i poplątania, może powiedzieć: nie będę się rozmnażał! Sezonowe mody, takie jak monastycyzm, katolicki celibat, singielstwo, quirkyalone, International Antisexual Movement, rosyjscy skopcy, Drżący Kwakrzy - Szejkersi, czy też dziewictwo konsekrowane, szczególnie popularne w ostatnich latach w Polsce, wydają się być wpisane w tolerowaną granicę buntu w obrębie naturalnego systemu. Zjawisko hipolibidemii występuje również u zwierząt, choć te, jak na razie, nie nadają swoim upodobaniom, czy też brakowi upodobań, statusu cnoty, nie tworzą rytuałów, ideologii i nie zrzeszają się w Asexual Visibility and Education Network. Większość ludzi i zwierząt rodzi się z gotowym protokołem bezpieczeństwa w postaci popędu seksualnego. Bóg nie mówi człowiekowi: pij, jedz, wydalaj, oddychaj, śpij. Dlaczego zatem przypomina, by rozmnażać się?
W tym miejscu znajduję się zmuszonym poczynić pewną dygresję, bez której, jak mniemam, niepodobna kontynuować dalszych rozważań. Oczywiście, na koniec może okazać się, że dygresja była zupełnie zbędna, bo rzecz jest zrozumiałą dla czytelniczek i czytelników per se ipso.
Według Arizala, Adam posiadał duszę uniwersalną / נשמה כללית / neszama klalit, obejmującą wszystkie byty. Ta dusza, w momencie wielkiego big-bang, rozbicia naczyń / שבירת הכלים / szewirat kelim rozpadła się na tysiące małych iskierek / ניצוצות / nicocot.
Cały proces narodzin i śmierci, powtórnych narodzin i powtórnych śmierci wszystkich bytów jest częścią tikunu - naprawy i powrotu do jedności. W toku reinkarnacji, dusze ulegają indywidualizacji, tak więc ich ostateczny powrót do jedności nie będzie restauracją stanu niespersonalizowanej jedności. Według Lurii, ma to być jedność różnorodności.
Wbrew powszechnemu mniemaniu, osobowość człowieka, nie jest czymś wewnętrznym i podstawowym, lecz wręcz przeciwnie, jest zewnętrzna i nabyta. Boetius Rzymski poczynił ciekawe spostrzeżenie filologiczne na temat indywidualnej substancji natury rozumnej (naturae rationabilis individua substantia). Tę, nieco rozwlekłą łacińską definicję osoby, Grecy załatwiali jednym słowem: υπόστασιν / hipostasin. Natomiast łacińskie słowo osoba / personae wydaje się być jakimś dalekim zapożyczeniem z komedii lub, co gorsza, tragedii. Pochodzi bowiem od masek / personis używanych w teatrze.
Chajim Vital, referując poglądy Lurii w Szaar ha-Gilgulim, pisze, że tikun ma prowadzić do sumy nicocot - iskier, rozbłysków i odprysków duszy ze wszystkich wcieleń oraz wszystkich doświadczonych i przeżytych świadomości we wszystkich światach. Luria dąży do paradoksu, do radykalnie zindywidualizowanego JA osadzonego w osobliwie bezosobowej porzeczywistości.
Hebrajskie słowo adam oznacza człowieka. Nie jest ono w żaden sposób upłciowione, może odnosić się zarówno do kobiety, jak i mężczyzny. Dopiero po rozdzieleniu na płcie, pojawia się isz / איש / mężczyzna i isza / אשה / kobieta. W androcentrycznie rozbujanych religiach patriarchalnych określenie adam stało się niemal sygnifikatorem mężczyzny. Systemowe teologie bardziej interesowało budowanie geometrycznych fortec i apologii, niż turystyczne wypady w aporie labiryntu wiary. Niektórzy jednak intuicyjnie wyczuwali, że Adam pra-człowiek, pra-matryca wszelkiego człowieczeństwa, postać tak dalece dla nas niezrozumiała i niepojmowalna, może być jedynie dedukowana za pomocą metafory•.
Eriugena w czwartej księdze De divisione naturae, tej najbardziej zawiłej, napawającej jego samego strachem (terroris nobis incutit), rzuca wyzwanie: Niechże kto powie, jeśli zdoła, czy Adam w raju, zanim został podzielony na płcie, istniał w sensie czasowym! (Fuisse autem Adam temporaliter in paradiso, priusquam de costa eius mulier fabricaretur, dicat qui potest!)•.
Jeśli Raj jest Człowiekiem, to jak jest możliwym wygnanie Człowieka z Raju? Po pierwsze, do tego metaforycznego poematu o prapoczątkach nie stosujmy rachunku kwantyfikatorów logiki elementarnej. Pozornie wydawać by się mogło, że wygnanie z Raju było karą (osobiście wolę określenie konsekwencja) za zjedzenie owocu z Drzewa Poznania. Zasadnicze pytanie brzmi: jaka jakościowa różnica jest pomiędzy Człowiekiem sprzed zjedzenia, a Człowiekiem po zjedzeniu? Tę różnicę stanowi wiedza. Dotychczas Człowiek był dobry, teraz poznał dobro. By cokolwiek poznać, należy mieć do tego dystans. Trzeba wyjść poza obiekt badany i spojrzeć nań niejako z zewnątrz: wyjść poza dobro, poza Raj. Zatem, poznanie dobra wymaga jakiegoś dystansu i przestrzeni pomiędzy Człowiekiem a dobrem. Przestrzeni, która momentalnie wypełnia się kontrastem - pospolicie określanym jako zło.
Zarówno Luria, jak Eriugena sądzili, że nie tylko mężczyzna i kobieta zostali stworzeni symultanicznie w osobie Adama-Człowieka, istoty androgynicznej, ale również i diabeł powstał wraz z człowiekiem (si simul condit sunt). I to nie był jakiś diabeł! To był ten, konkretny diabeł - Diabeł Adama. Satan - przeciwnik•.
- Rabin Azaria de Fano w swoich spirytystyczno-genealogicznych dociekaniach wspomina, że dusze Bilhy i Zilpy inkarnując znalazły swój tikun (korektę oraz spełnienie) w mądrej i pięknej Abisag. Czy były to dwie dusze w Abisag, czy też Zilpa i Bilha już wcześniej stanowiły jedną duszę, o tym uczony genealog nie wspomina, natomiast mimochodem dodaje istotny szczegół dotyczący pochodzenia Bilhy i Zilpy. W tradycji rabinicznej, nie uważa się ich za niewolnice, lecz za córki Labana (בלהה וזלפה אחיות בנות לבן), a zatem siostry Racheli i Lei.
Dwanaście Rodów Izraela |
W tym miejscu znajduję się zmuszonym poczynić pewną dygresję, bez której, jak mniemam, niepodobna kontynuować dalszych rozważań. Oczywiście, na koniec może okazać się, że dygresja była zupełnie zbędna, bo rzecz jest zrozumiałą dla czytelniczek i czytelników per se ipso.
Według Arizala, Adam posiadał duszę uniwersalną / נשמה כללית / neszama klalit, obejmującą wszystkie byty. Ta dusza, w momencie wielkiego big-bang, rozbicia naczyń / שבירת הכלים / szewirat kelim rozpadła się na tysiące małych iskierek / ניצוצות / nicocot.
Nicocot |
Cały proces narodzin i śmierci, powtórnych narodzin i powtórnych śmierci wszystkich bytów jest częścią tikunu - naprawy i powrotu do jedności. W toku reinkarnacji, dusze ulegają indywidualizacji, tak więc ich ostateczny powrót do jedności nie będzie restauracją stanu niespersonalizowanej jedności. Według Lurii, ma to być jedność różnorodności.
Wbrew powszechnemu mniemaniu, osobowość człowieka, nie jest czymś wewnętrznym i podstawowym, lecz wręcz przeciwnie, jest zewnętrzna i nabyta. Boetius Rzymski poczynił ciekawe spostrzeżenie filologiczne na temat indywidualnej substancji natury rozumnej (naturae rationabilis individua substantia). Tę, nieco rozwlekłą łacińską definicję osoby, Grecy załatwiali jednym słowem: υπόστασιν / hipostasin. Natomiast łacińskie słowo osoba / personae wydaje się być jakimś dalekim zapożyczeniem z komedii lub, co gorsza, tragedii. Pochodzi bowiem od masek / personis używanych w teatrze.
Chajim Vital, referując poglądy Lurii w Szaar ha-Gilgulim, pisze, że tikun ma prowadzić do sumy nicocot - iskier, rozbłysków i odprysków duszy ze wszystkich wcieleń oraz wszystkich doświadczonych i przeżytych świadomości we wszystkich światach. Luria dąży do paradoksu, do radykalnie zindywidualizowanego JA osadzonego w osobliwie bezosobowej porzeczywistości.
Hebrajskie słowo adam oznacza człowieka. Nie jest ono w żaden sposób upłciowione, może odnosić się zarówno do kobiety, jak i mężczyzny. Dopiero po rozdzieleniu na płcie, pojawia się isz / איש / mężczyzna i isza / אשה / kobieta. W androcentrycznie rozbujanych religiach patriarchalnych określenie adam stało się niemal sygnifikatorem mężczyzny. Systemowe teologie bardziej interesowało budowanie geometrycznych fortec i apologii, niż turystyczne wypady w aporie labiryntu wiary. Niektórzy jednak intuicyjnie wyczuwali, że Adam pra-człowiek, pra-matryca wszelkiego człowieczeństwa, postać tak dalece dla nas niezrozumiała i niepojmowalna, może być jedynie dedukowana za pomocą metafory•.
- Mosze Kordowero zdecydowanie potępia współczesnych sobie "literaturoznawców", którzy twierdzą, że Tora opowiada zwyczajne historie (ויי לאינון חייבא דעלמא, דאמרין דהא אורייתא לא איהו אלא ספור בעלמא). Widzą oni tylko ubranie - nic więcej (ואנון מסתכלין בלבושא דא ולא יתיר). Kordowero twierdzi, że jeśli ktoś, choćby tylko uważał biblijnego Adama za osobę - ten jest heretykiem.
Eriugena w czwartej księdze De divisione naturae, tej najbardziej zawiłej, napawającej jego samego strachem (terroris nobis incutit), rzuca wyzwanie: Niechże kto powie, jeśli zdoła, czy Adam w raju, zanim został podzielony na płcie, istniał w sensie czasowym! (Fuisse autem Adam temporaliter in paradiso, priusquam de costa eius mulier fabricaretur, dicat qui potest!)•.
- Jeśli by chcieć oddać w kościelnej łacinie sens i naturę kabalistycznego Adama Kadmona, czyż właśnie nie słów causaliter et primordialiter należałoby użyć - przyczynowy i prymordialny? Dla Eriugeny, podobnie jak kilkaset lat później dla Lurii, nie tylko wszystkie ludzkie dusze, ale i cała dusza natury zawarta była w Adamie. Albowiem, wszystko zostało stworzone w Człowieku (quoniam in homine omnia facta sunt).
Jeśli Raj jest Człowiekiem, to jak jest możliwym wygnanie Człowieka z Raju? Po pierwsze, do tego metaforycznego poematu o prapoczątkach nie stosujmy rachunku kwantyfikatorów logiki elementarnej. Pozornie wydawać by się mogło, że wygnanie z Raju było karą (osobiście wolę określenie konsekwencja) za zjedzenie owocu z Drzewa Poznania. Zasadnicze pytanie brzmi: jaka jakościowa różnica jest pomiędzy Człowiekiem sprzed zjedzenia, a Człowiekiem po zjedzeniu? Tę różnicę stanowi wiedza. Dotychczas Człowiek był dobry, teraz poznał dobro. By cokolwiek poznać, należy mieć do tego dystans. Trzeba wyjść poza obiekt badany i spojrzeć nań niejako z zewnątrz: wyjść poza dobro, poza Raj. Zatem, poznanie dobra wymaga jakiegoś dystansu i przestrzeni pomiędzy Człowiekiem a dobrem. Przestrzeni, która momentalnie wypełnia się kontrastem - pospolicie określanym jako zło.
Zarówno Luria, jak Eriugena sądzili, że nie tylko mężczyzna i kobieta zostali stworzeni symultanicznie w osobie Adama-Człowieka, istoty androgynicznej, ale również i diabeł powstał wraz z człowiekiem (si simul condit sunt). I to nie był jakiś diabeł! To był ten, konkretny diabeł - Diabeł Adama. Satan - przeciwnik•.
- Temat diabła, demonów, czarnych aniołów itp. ma w judaizmie diametralnie różnie rozłożone akcenty niż w religiach chrześcijańskich. Diabeł to nie problem. Problematyczny jest człowiek. Człowiek nie ma ani powodu, ani prawa tłumaczyć własnej podłości działaniem jakiejś obcej agentury eschatologicznej. Diabeł to posłaniec, a posłaniec to malach, malach to anioł. Aniołowie ci, zwani przez gmin nieoświecony diabłami, są tymi siłami zewnętrznymi, które potępiają i sprzeciwiają się człowiekowi (כל החצונים המקטרגים והמשטינים). Natomiast nikt nie powinien potępiać szatana, ani innych aniołów (nie czyni tego nawet Bóg), bowiem ich cnotą i zadaniem im powierzonym jest siać strach wśród ludzi (סגולתם להטיל אימה על הבריות) [Mosze Kordowero, Or Neeraw, vi:3]. Ostatecznie satan / שטן to przeciwnik, jednak przeciwnik nie Boga, lecz człowieka. Taki stan rzeczy ma oczywiście swoje plusy i minusy. Do plusów zaliczyć należy brak oskarżeń o coś tak idiotycznego jak satanizm, czyli kult(!) diabła (coś tak absurdalnego mogło zrodzić się w głowie bardzo zmęczonego chrześcijanina). Z drugiej strony, w judaizmie nie podejmowano tak bohaterskich (i jakże urokliwych) prób uzgodnienia absurdu z prawami logiki, jak choćby u Anzelma z Aosty w De casu Diaboli.
Diabeł - lustrzane odbicie Człowieka. Sam Człowiek i cała ludzkość odbita w lustrze (sola universalis et simplex humanitas per speculum in aenigmate). Zdanie to jest zapewne dalekim echem lub lustrzanym odbiciem Pawłowego per speculum in aenigmate. Eriugena porusza się w niewidzialnych (abditis - ukrytych, tajemnych, sekretnych) cieśninach bożego oceanu, w pałacach dialektyki i w metafizycznych labiryntach figur niemożliwych. Walczy z językiem i walczy o język opisu niewyobrażalnego. W istocie, jego myśl porusza się w Człowieku, albowiem to w Człowieku wszystko się zawiera (quoniam in homine omnia facta sunt) i on sam jest wszystkim: światem, Księgą, tekstem, ścieżkami powrotu, a każda z tych ścieżek jest interpretacją, echem lub lustrzanym odbiciem innego tekstu, w jego multiplex et infinitm.
Tyle czołem wstępu. Czas przejść do odpowiedzi na zadane na początku pytanie. Ale, jako że pora późna, wstrzymamy się do środy ze sformułowaniem ostatecznych wniosków, lub też zadaniem sobie kolejnych pytań.
Do zobaczenia.
j
Komentarze
Prześlij komentarz